środa, 6 listopada 2013

a pudełek po butach nie wyrzucamy

Dziś chcę Was przekonać, że z pudełek po butach można wyczarować różne cuda. Wystarczy odrobina czasu, chęci i parę akcesoriów. Inspiracją do przerobienia mojego pudełka był post Happyholic na temat organizacji kosmetyków. Postanowiłam odstawić część zapasów kosmetycznych do tzw. poczekalni, pewna część stoi w szafce. Reszta, której używam regularnie, od dłuższego już czasu stoi na moim stoliku obok łóżka. Mimo, że korzystam z nich niemal codziennie, zbiera się na nich kurz. Ścieranie go nie należy do moich ulubionych obowiązków, szczególnie, że każde opakowanie i pudełeczko trzeba osobno przetrzeć. Postanowiłam, więc stworzyć dla tych kosmetyków jakieś miejsce, tak by się nie kurzyły, a mi było wygodniej sprzątać. Wzięłam, więc do ręki pierwsze lepsze pudełko po butach i zaczęłam działać :)



Zaczęłam od zrobienia ruchomego wieka. Nacięty brzeg pokrywy wysmarowałam niezastąpionym klejem Magic (ok. 3zł) i przykleiłam do pudełka.



W środku umieściłam patyczki, które miały ułatwić malowanie. Znalazłam w domu resztkę białej farby, jakiś pędzel i pokryłam pudełko dwoma warstwami farby. Świetnie nadałaby się tutaj farba akrylowa w tubkach (ok. 5zł). Ja w ramach oszczędności korzystałam z tego, co było już w domu :)




Chciałam probić na pudełku jakieś maziaje czarną farbą, a że takowej w domu nie było, zaczęłam rozglądać się za czymś innym. Kredki - średni pomysł, marker - też nie bardzo... W końcu wpadłam na pomysł, by użyć lakieru do paznokci. Nie używałam go w ogóle, więc stwierdziłam, że przynajmniej się nie zmarnuje. Zastanawiałam się tylko jak zachowa się na farbie skoro to tzw. pękacz. Zrobiłam na gazecie próbę i okazało się, że nie pęka on tak jak na paznokciach, a do tego wykończenie robi się matowe, a nie błyszczące. Lakier okazał się, więc strzałem w dziesiątkę :) 




Od jakiegoś czasu w szufladzie zalegały mi paseczki z butów. Postanowiłam, że przyszła pora, by dać im drugie życie :D Tutaj kolejny raz przyszedł mi z pomocą klej Magic.





Środek, żeby nie był taki szarawy, wykleiłam zwykłymi białymi kartkami.


Teraz jeszcze szybki podgląd na mój kosmetyczny stoliczek z pudełkiem i bez:


Część kosmetyków poukładałam bokiem, by ułatwić sobie wyjmowanie ich ze środka.




Dzięki temu na stoliku zostały tyllko większe opakowania, a  wycieranie kurzu stało się łatwiejsze, gdyż  nie muszę już przecierać każdego drobnego pudełeczka z osobna :).

Możliwości wykorzystania pudełek po butach jest od groma. Poniżej podzielę się z Wami linkami jakie znalazłam w sieci:
1. Walizka z pudełka po butach krok po kroku - stąd właśnie pomysł na wykończenie mojego pudełka, parę rzeczy jak widać pominęłam.
2. Organizer "kablowy" - by uporządkować plątające się pod nogami kable.
3. Pudełka po butach na buty - wyglądają dużo ładniej i wiemy co mamy w środku.
4. Pudełko na wstążki - czyli coś dla tworzących.
5. Pudełko z lakierami do paznokci - coś dla lakieromaniaczek.
6. Pudełko jako opakowanie prezentu - bo obdarowywanie się jest fajne.
7. Komódka z pudełek - cudo! Jeśli macie jednakowe pudełka na zbyciu, zróbcie koniecznie. Tu dziewczyny wykorzystały pudełka z Glossyboxa, same w sobie są już ładne w środku, więc nie trzeba dodatkowo obklejać :)
8. Półeczki na ścianę z pudełek - najlepiej na coś lekkiego ;)
9. Obraz z wieczek - wygląda ciekawie, prawda?
10. Domki z pudełek - coś dla maluszków.
11. Organizacja kosmetyków - coś dla kompletnych kosmetykomaniaczek, bo porządek musi być!
12. Domek dla lalek - też kiedyś miałam swój własny zrobiony z pomocą mamy :))
13. Miejsce na biżu - krok po kroku , czyli dobry patent na wieczko.
14. Pudełka na drobiazgi - bo tak pudełko po butach prezentuje się znacznie ładniej.
15. Organizer na biurko - tu przyda się jeszcze parę rolek papieru toaletowego.

Mam nadzieję, że czujecie się zainspirowani ;)

środa, 23 października 2013

kiecka uniwersalna

Kiecka, którą Wam dziś pokażę, powstała pod koniec sierpnia. Uszyta została z myślą o rodzinnej imprezie, ale zdążyła zaliczyć już ze mną egzamin na studiach oraz imprezę ze znajomymi. Wykrój od Papavero okazał się, więc strzałem w dziesiątkę, bo całość okazała się bardzo funkcjonalna i myślę, że jeszcze nieraz wskoczę w tę kieckę :))


Wiem, wiem, jakość zdjęcia nie zachwyca, jednak myślę, że to co ma być widoczne, widać. Dokładniej szycia oddaje rysunek projektu ze strony Papavero:


Uniwersalna kiecuchna! Nie mogło, więc jej zabraknąć w mojej szafie, a że szyło się całkiem przyjemnie, to wszystkim, którzy mają dostęp do maszyny, bardzo polecam ten wykrój ;))

środa, 2 października 2013

skarbonka nr 2 + w bonusie wyniki rozdania

Co ja robię tu uuuuuu, co Ty tutaj robisz? :D Ok, wróciłam! Czy na chwilę czy na dłużej to się pewnie okaże. Post w końcu się dla Was napisał. Mam też wyniki candy :) Zanim jednak o wynikach, napiszę o mojej nowej skarbonce.

O tym, że przed wyrzuceniem czegoś do kosza dwa razy się zastanawiam, kiedyś już pisałam. Tak się stało i tym razem. Właśnie wyrzucałam plastikowy słoiczek po kulkach odświeżających powiettrze, gdy pomyślałam: "Stop! Będzie skarbonka!". Jedyne skarbonki, które zdają u mnie egzamin to takie, których nie można otworzyć. Takie, które trzeba dorwać na przykład z młotkiem, aby dostać się do środeczka. No i powstała :)

Pseudo słoik umyty...


Teraz pora na tak zwany przeze mnie "wrzutnik". Rozgrzałam nad palnikiem drut i wytopiłam odpowiedniej długości otworek.


Pasuje...


Security? Rzecz najważniejsza! Duuużo kleju (tu Magic za jakieś 3zł) i zakręcam, aby nikogo (zwłaszcza mnie) nie kusiło.



Prawda jest taka, że nawet w takiej postaci miałam już skarbonkę, ale postanowiłam, że się trochę pobawię i nadam jej trochę życia. Wieczko obsmarowałam klejem.



Zarzuciłam kawałek materiału...


... i zaczęłam obklejanie muliną. Początku nie uwieczniłam na zdjęciu, ale wystarczy przewiązać tuż przy wieczku kawałek muliny, a potem obkręcać nią i obkręcać wysmarowany klejem słoiczko-pojemniczek.


Gotowe! Teraz tylko czekać aż się wypełni grubą kasą i można z rozkoszą rozwalać swoje dzieło młotkiem :D


Skarbonki można robić naprawdę z wielu rzeczy. Nada się chyba każdy słoik. Kiedyś już Wam jedną pokazywałam - o tu. Jakiś czas temu, przez około dwa miesiące, zapełniałam skarbonkę zrobioną z małego pojemniczka po avonowych kulkach brązujących. Nie ozdabiałam go. Zakleiłam tylko na gwincie i rozgrzanym drutem zrobiłam otwór :)

 Teraz wyniki. Z meeega opóźnieniem, ale są. Szybkie losowanko z generatora i mamy!


 Komentarz siódmy z kolei należy do... ARTSON :)) Zgłoś się do mnie z adresem, szybko wyślę paczuszkę. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona :)

wtorek, 3 września 2013

piżamka w krokach kilku

Wiecie co? Przed wyjazdem na wakacje uświadomiłam sobie, że nie mam żadnej fajnej piżamy... Ale jak to? Tak to, część moich noclegowych ciuszków albo poszła do kosza albo składa się z przypadkowych koszulek i galotek z mojej szafy. Szybko postanowiłam to zmienić. W ręce wpadł mi materiał, na który totalnie nie miałam pomysłu (typowo pościelowy wzorek) no i nieużywany t-shirt :)
Tak wyglądało to w szybkim skrócie...



A tak krok po kroku...
Galotki powstały w ten sam sposób, co moje pierwsze, o których pisałam dawnooo temu tu (o dziwo to też piżama! gdzie ona się podziała? nie mam pojęcia :O)



Ciach, ciach, szyju, szyju...


Jeszcze tylko gumka w pas i gotowe!


Pora więc na górną część :)
Z t-shirtu poodcinałam to, co zbędne...



Powiększyłam ciut dekolt ;)


Zaszyłam trochę pod pachami, żeby w nocy nie świecić niczym nieświadomie. Zmierzyłam długość materiału jaką potrzebuję na lamówkę.


Wymierzyłam paski odpowiedniej długości i szerokości, złożyłam na pół, przeszyłam, 'obzygzakowałam' (ehh jak mi się marzy overlock)...


... i zaczęłam montować do t-shirtu.



Lamówkę obróciłam i dodatkowo przystebnowałam, tak żeby nic się nie odwracało.


To samo zrobiłam z dekoltem oraz dołem koszulki, no i gotowe!


Materiału zostało sporo, a że wielogodzinna jazda pociągiem w Polsce to istna katorga, postanowiłam, że uszyję sobie jeszcze umilacz podróży, czyli małego jaśka! Co prawda po pociągu nie paradowałam w piżamie, ale już na miejscu komplet prezentował się zacnie :D


Z wakacji niestety już wróciłam, bo wszystko co dobre szybko się kończy, ale myślę, że piżamowy zestaw jeszcze nie raz się przyda :D

Mam pytanie: ta forma zdjęć w postach podoba się Wam bardziej czy mniej? Ten post akurat był z cyklu "krok po kroku", więc tym samym i zdjęć więcej. Jednak zastanawiam się czy lepiej większe zdjęcia jak w tym poście, czy może przyzwyczailiście się i polubiliście moje "mozaikowe", posklejane zdjęcia, jak w poprzednich postach? :)

Pooozdrawiam! :) 

wtorek, 20 sierpnia 2013

kropkowe rozdanie

Kogo tu dawno nie było? Pytanie retoryczne :D
W ramach rekompensaty moje pierwsze rozdanie. Okazje są dwie... 29 lipca minął rok od pierwszego wpisu, a za parę dni minie rok, kolejny rok mojego życia :)

Tak więc, mam dla Was skromną eko-taszkę. Świeżutka, wczoraj wyszła spod maszyny. W gratisie nachustecznik. Jednak są też zasady - jako chętne zgłosić się mogą tylko osoby blogujące, proszę o komentarz wyrażający chęć udziału w losowaniu oraz o jakiś skromny bannerek u siebie na blogu, bym miała z czego w ogóle losować :)



Prezenty skromne, ale mam nadzieję, że obdarowanej osobie sprawią radość i będą eksploatowane z przyjemnością.

Poniżej bannerek :)


Zgłoszenia przyjmuje się do 21 września, następnego dnia postaram się ogłosić do kogo trafi upominek :)
Dobrej nocy!

poniedziałek, 29 lipca 2013

nerkowa pomyłka

Właśnie uświadomiłam sobie, że dokładnie rok temu pojawił się pierwszy post na tym blogu. Nawet nie wiem kiedy to minęło. Patrząc na ilość postów z roku poprzedniego można stwierdzić, że w bieżącym nieźle się obijam. Mimo wszystko mam nadzieję, że chętnie do mnie zaglądacie :) Z okazji mojej rocznicy na pewno przygotuję dla Was jakąś niespodziankę! Musicie jednak się uzbroić w cierpliwość, wyjeżdżam wkrótce na wakacje i teraz wszelkie uszytki są z nimi związane. Jeśli wrócę cała, to na pewno przygotuję coś specjalnie dla Was, ale tego możecie spodziewać się dopiero gdzieś w połowie sierpnia :)

Dziś pokażę Wam moją pierwszą nerkę. Tak, tak to zaraźliwe, więc też zapragnęłam mieć swoją. Troszkę na wyczucie, ale zaczęłam ją w końcu szyć. W pewnym momencie przyszła kolej na paski nośne, odwróciłam saszetkę na lewo, pozszywałam, wykończyłam, ubieram na biodra i? I coś tu nie gra! Okazało się, że pomyliłam przygotowane wcześniej paski i zgarnęłam do wszywania te krótsze. W ten sposób owszem wyszła nerka, ale raczej dziecięca... W pierwszym momencie chciałam pruć, jednak doszłam do wniosku, że za dużo z tym zachodu i odpuszczę. Wylądowała więc na allegro. W końcu skoro jedna nerka wyszła to następna też powinna, czyż nie? :D


Podoba Wam się? Ja trochę żałuję, że nie poszło po mojej myśli i się w nią nie mieszczę, bo na rower byłaby  teraz jak znalazł :)

środa, 24 lipca 2013

prawie kobalt

Lato, lato! Zatem kiecuchny w ruch :) Marzyła mi się od dłuższego czasu jakaś z kontrafałdami i widocznym metalowym zamkiem. Materiał został uwolniony z czeluści szafy, zatem wykosztowałam się tylko na zamek, bo akurat nici takowe znalazły się już w domu. No i powstała! Zdjęcia gotowej kiecki słabe, ale nie chce mi się już jej wdziewać ponownie tylko do zrobienia zdjęć. Myślę, że to co powinno być widoczne, widać :)



Zamek sprawił mi tym razem trochę problemów, ale nie zniechęcam się! Muszę sprawdzić moje zasoby materiałowe. Póki ciepło trzeba zmajstrować jeszcze jakąś kieckę :))

środa, 17 lipca 2013

eko jest w modzie

Ekotorby stają się powoli czymś ponadczasowym. Są praktyczne, uniwersalne, można je schować w innych torebkach i wykorzystać w wielu sytuacjach, a co najważniejsze służą nam bardzo długo bez zaśmiecania środowiska.
Tę poniżej - z sówką w kropki stworzyłam wczoraj. Wyszła całkiem spora.


A teraz będzie reklama ;p
Torba wylądowała na licytacji na allegro. Z racji tego, że biedna ze mnie studentka, która chce jechać na wakacje, postanowiłam wyprzedać trochę moich rzeczy. W końcu grosz do grosza... 
Jeszcze pewnie coś uszyję na ten "szczytny" cel.
W takim razie może ktoś ma ochotę przygarnąć sówkę i wspomóc mnie w potrzebie? :D Znajdziecie ją TU.

wtorek, 16 lipca 2013

pakujemy prezenty

Łapię się ostatnio na tym, że tworzę coś, ale nie uwieczniam tego na zdjęciach. Myślę: "a tam, gdzie z takim czymś na bloga..." i potem się dziwię, że ostatnio nowych postów nie ma. Chyba jednak tak nie mogę, bo za chwilę o tym miejscu zapomnicie nie tylko Wy, ale i ja! Postaram się chociaż trochę poprawić...


Dziś, więc skromnie. Starsze zdjęcie pomysłu na spakowanie prezentu :) Nie wiem jak u Was, ale u mnie w domu, gdy w ostatniej chwili się zabieram za pakowanie, to znacznie łatwiej znaleźć kawałek ładnego materiału niż papier lub torebkę upominkową. Serduszkowy materiał już dobrze znacie, ale że motyw pasował do weselnego pakunku to nie mogłam się oprzeć :)



piątek, 28 czerwca 2013

męski zwis

Może to mało oryginalne, aby krawat osoby towarzyszącej przy różnych imprezach okolicznościowych był w tym samym kolorze co sukienka, ale myślę, że uszycie go samodzielnie można uznać za ciut oryginalniejszy pomysł :D
W pierwszym momencie pomyślałam: "A tam, po co komu krawat w tym samym kolorze. Nie chce mi się łazić po sklepach...". Zaraz potem spojrzałam na skrawki resztek po sukience i już wiedziałam. W tym celu co prawda zniszczyłam jeden krawat taty, ale wytłumaczyłam mu, że to przecież w celach edukacyjnych ;)


Krawat, więc powstał i nikt nie może zarzucić, że odcień sukienki i krawatu się nie zgadza :D

środa, 26 czerwca 2013

hej wesele!

Dwa wesela za mną, a wiadomo jak wesela to i kiecki! Materiały zalegają na półkach, więc postanowiłam, że można spróbować - jak nie wyjdzie to trudno, płakać nie będę, materiały otrzymane w prezencie, więc i kasa nie będzie zmarnowana. Postanowiłam wpaść na www.papavero.pl i po raz pierwszy w życiu skorzystać z gotowego wykroju. Kieckę miałam już jakoś zarysowaną w głowie, więc postanowiłam ściągnąć wykrój bluzki, w której zmodyfikowałam  tylko dekolt, aby nie był w szpic. Dół uszyłam z koła (hmm.. chyba pierwszy raz w życiu przydał mi się wzór na obwód koła :D).
Wbrew pozorom jedną z najbardziej czasochłonnych czynności było sklejanie wykroju ;p. Jednak w końcu się udało i potem poleciało w miarę z górki. Trochę kombinacji i analiz, co z czym połączyć, ale ciuszek powoli nabierał odpowiednich kształtów. Zamek postanowiłam wszyć z boku...


Później już został tylko dół. Jedno wielkie koło! Doszyłam do góry i prawie gotowe, jeszcze tylko wspomniany zamek z boku i... no właśnie! Coś jednak było bardziej pracochłonne niż sklejanie wykroju... podwijanie sukienki! o zgrozo, robiłam to ręcznie, prawie 4m obwodu, ale jak już skończyłam duma mnie rozpierała :D


Powiem Wam, że jak już raz coś mi wyszło z wykroju to jestem przekonana, że na papavero będę zaglądać już stale. Naprawdę polecam tym, którzy jeszcze nie próbowali :) U mnie całe mnóstwo rzeczy do szycia w kolejce!