Właśnie uświadomiłam sobie, że dokładnie rok temu pojawił się pierwszy post na tym blogu. Nawet nie wiem kiedy to minęło. Patrząc na ilość postów z roku poprzedniego można stwierdzić, że w bieżącym nieźle się obijam. Mimo wszystko mam nadzieję, że chętnie do mnie zaglądacie :) Z okazji mojej rocznicy na pewno przygotuję dla Was jakąś niespodziankę! Musicie jednak się uzbroić w cierpliwość, wyjeżdżam wkrótce na wakacje i teraz wszelkie uszytki są z nimi związane. Jeśli wrócę cała, to na pewno przygotuję coś specjalnie dla Was, ale tego możecie spodziewać się dopiero gdzieś w połowie sierpnia :)
Dziś pokażę Wam moją pierwszą nerkę. Tak, tak to zaraźliwe, więc też zapragnęłam mieć swoją. Troszkę na wyczucie, ale zaczęłam ją w końcu szyć. W pewnym momencie przyszła kolej na paski nośne, odwróciłam saszetkę na lewo, pozszywałam, wykończyłam, ubieram na biodra i? I coś tu nie gra! Okazało się, że pomyliłam przygotowane wcześniej paski i zgarnęłam do wszywania te krótsze. W ten sposób owszem wyszła nerka, ale raczej dziecięca... W pierwszym momencie chciałam pruć, jednak doszłam do wniosku, że za dużo z tym zachodu i odpuszczę. Wylądowała więc na allegro. W końcu skoro jedna nerka wyszła to następna też powinna, czyż nie? :D
Podoba Wam się? Ja trochę żałuję, że nie poszło po mojej myśli i się w nią nie mieszczę, bo na rower byłaby teraz jak znalazł :)